28 sty 2023

796. Krąg Zdrady

 

          ◀ Poprzedni odcinek z serii                                                    Następny odcinek z serii

Dante - Boska Komedia, Pieśń XXXIV

„Vexilla Regis prodeunt inferni
I dążą ku nam — Mistrz przemówił do mnie,
Spojrzyj więc przed się czy ich nie dostrzeżesz.“
Jakim się zdaje, gdy chmura mrok zieje,
Lub noc zapada na naszej półkuli,
Młyn w oddaleniu wiatrem obracany;
Taką budowę, zda mi się ujrzałem. —
I wnet, gdy innej niebyło tu schrony
Za Wodzem moim od wiatru się skryłem.
Już (i ze strachem w wiersze to układam),
Tam byłem, kędy potępione duchy
Zupełnie lodu okryte powłoką,
Jako źdźbła słomy z pod szkła przezierają.
Jedne z nich leżą, drugie zasię stoją;
Ten głową w górę, a tamten piętami;
A inny znowu, jako łuk wygięty,
Wywraca głowę, i do stóp ją chyli.
Kiedyśmy tyle naprzód się podali,
Że Mistrz juz chciał mi ukazać stworzenie,

Którego lica niegdyś były piękne,
Stanął przedemną i kazał się wstrzymać,
— „Oto Dis, rzecze, i oto jest miejsce,
Kędyś powinien w męztwo się uzbroić.“
O czytelniku! jak byłem w tej chwili
Chłodem przejęty i niemy ze strachu, —
Niechciej mnie pytać, — tegoć nieopiszę,
Bo wszelkie słowo byłoby za słabe.
Ani umarły byłem, ani żywy;
Jeśli masz w sobie kroplę wyobraźni,
Pomyśl co ze mną stało się tej chwili,
Kiedym obojga czuł się pozbawionym.
Potężny Władca królestwa boleści
Wznosił się z lodu od połowy piersi,
A jabym raczej przystał do Olbrzyma,
Niźli Olbrzymy do jego ramienia.
Wyobraź jaka musiała być całość,
Tak zbudowanym odpowiednia członkom.
Jeśli był pięknym, jak dziś jest szkaradnym
I jeśli oczy podniósł przeciw Stwórcy;
Zaiste, z niego wszelkie złe pochodzi!
Jakżem się wielce zdziwił, gdy ujrzałem
Na głowie jego razem trzy oblicza!
Jedno czerwone, było z przodu głowy,
Dwa inne zasię z tamtem się łączyły
I wyrastając nad każdem ramieniem,
Wszystkie w grzebieniu, zbiegały się w jedno.
Prawe — żółtawo-białem mi się zdało,

Lewe — na oko miało pozór taki,
Jako u ludzi przychodzących z kraju,
Gdzie wody Nilu spadają w doliny.
Z pod każdej twarzy, wyglądało dwoje
Ogromnych skrzydeł, jakie dla takiego
Ptaka przystały: nigdy na okrętach
Tak wielkich żagli niewidziałem w morzu.
Bez pierza były i kształtem podobne
Do nietoperzych, a tak machał niemi
Że trzy zarazem wiatry od nich wiały.
I ztąd to wody zamarzły Kocytu. —
Sześcią swych oczu płakał, a łzy jego
I krwawa piana, po trzech brodach ciekły.
W każdej z trzech paszczy gruchotał zębami
Niby w tarlicy, jednego grzesznika;
I tak trzem razem męczarnie zadawał.
Ale dla tego, który sterczał z przodu,
Niczem się zdały zębów ukąszenia,
W stosunku srogich pazurów drapania;
Bo nieraz od nich ze skóry odarty
Grzbiet potępieńca świecił obnażony.
— „Dusza, co znosi tam największą mękę,
Mistrz rzecze, — jest to Judasz Iskarjota.
Schowany głową do wnętrza paszczęki
Nogami tylko na zewnątrz wywija.
Z dwu tamtych, którzy zwiśli na dół głową,
Z czarnego pyska wiszący — to Brutus,
Patrz jak się kręci, a słowa nie rzecze!

Drugi, tak mocnej budowy, — to Kassjusz.
Ale noc wschodzi, i odejść nam pora;
Albowiem wszystko, jużeśmy widzieli


(...)

Jest tam daleko, miejsce tak odległe
Od Belzebuba, jak długi grób jego.
Poznać je można nie wejrzenia siłą,
Jeno po dźwięku małego strumienia,
Który tu spływa rozpadliną skały,
Ryjąc się wolnym, a wirowym biegiem.
Aby powrócić znowu na świat jasny,
Wódz wstąpił ze mną w tę ukrytą drogę,
I ani dbając o chwilę spoczynku,
Szliśmy wciąż wyżej, on naprzód, ja za nim,
Aż znów przez krągły otwór obaczyłem
Dziwne piękności, które w niebie krążą.
Tędyśmy wyszli, by oglądać gwiazdy!

Referencje:

Paul Gustave Doré - Canto XXXIV

Vincenzo Camuccini - La morte di Cesare

Giotto di Bondone - Bacio di Giuda / Cattura di Cristo

Przydatne artykuły na Wiki:








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz